Bóg się rodzi tu i teraz – szkolna wigilia

Przygotowania do Święta Narodzenia Pańskiego w naszej szkole rozpoczynają się już pierwszego dnia adwentu. Wtedy na dolnym holu pojawiają się, znacznie wcześniej, bo już po siódmej, uczniowie, którzy przyrządzają ciepły napój i bułki dla koleżanek i kolegów uczestniczących w roratach – to pierwszy krok zbliżający nas do przyjęcia Boga: „Głodnych nakarmić. Spragnionych napoić”. Chwilkę później niektóre pracownie i tajemniczo brzmiąca sala „106” zapełniła się przyniesionymi przez uczniów darami dla Polaków mieszkających w Solecznikach – krok drugi: „Nagich przyodziać”.

Korytarzami zaczęli się też snuć cisi „wysłannicy” dobra, którzy „nagle” zamienili szkolne hole w pachnące choinką lasy, przyozdobili drzewka lampkami, opuścili „na chwilę” domowe zacisze, by przyjść do pijarskiej i wykonać stroiki – krok trzeci: „Błogosławieni cisi…”. Pomyślano też o tych, którzy wyfrunęli z pijarskiego gniazda – powędrowały do nich życzenia.  Może też „wstąpią” na chwilę do nas – krok czwarty:„Podróżnych w dom przyjąć”. Rozmowy stały się też nieco poważniejsze i to wśród tych „najkrócej poważnych” – „Dajmy jej jeszcze jedną szansę, tak mówiła nasza Pani”: krok piąty „Urazy chętnie darować”. 

I tak jakoś niepostrzeżenie wykonywaliśmy coraz więcej kroków w ciągu 22 dni, które zaprowadziły nas do szkolnej wigilii. Chyba wielu z nas właśnie podczas małych jasełek przygotowanych przez wspaniałych aktorów z klas drugich, nad którymi czuwała pani Bożena Wojciechowska i pani Ilona Pięta, przy wsparciu Rodziców, uświadomiło sobie, ile kroków wykonaliśmy, by Jezus urodził się „tu i teraz”. Niekiedy były to kroki, od których bolały „kopytka”, tak jak aktorów grających owieczki (dzielnie przemierzali scenę na czworakach). Innym razem kroki  pełne gracji, skoczne – tak jak te wykonywane podczas tańca aniołów i górali (brawa za piękny układ i wykonanie – nic dziwnego, że Pani Mostowskiej z nadzieją zabłysnęły oczy, gdy patrzyła na swoich przyszłych tancerzy). Mogły też być to kroki, które do niedawna dzieliły, te związane z daleką podróżą, taką, jaką odbyli Trzej Królowie (podążający majestatycznie przez salę gimnastyczną). 

A gdy już umilkły wszystkie życzenia i łamanie opłatkiem, gdy zgasło światło w sali gimnastycznej, jeszcze „przed chwilą” wypełnionej niecierpliwością, oczekiwaniem, radością, przede wszystkim młodych aktorów, okazało się, że żłóbek, choć pięknie wykonany, jest pusty. Pusty, bo Jezus zagościł, chyba we wszystkich, sercach uczestników pijarskiej wigilii.