Gdy pragniemy zdobyć nowe zdolności, zazwyczaj musimy zasięgnąć wiedzy innych, na przykład czytając książkę, rozmawiając z kimś (a w szczególności z kimś znającym temat) lub doświadczając nowego. Do poznawania służą więc kursy.
Takim kursem jest Kurs Animatora Pijarskiego, w skrócie KAP. Tak właśnie kropla drąży skałę, kap, kap, kap… I tutaj również nie siłą, lecz często padając, bo przecież, gdy raz człowiek stanie się animatorem, to już z tej roli nie wychodzi i jego całe życie opiera się na samodoskonaleniu się. Nie można odmówić jednak temu kursowi siły, bo oddziaływał (a nawet oddziałuje) na mnie bardzo mocno. Do tego poruszał on dwa aspekty.
Po pierwsze, dostarczył mi wiedzy na temat zachowania ludzi w grupie i sposobach radzenia sobie z trudnościami, jakich można doświadczyć prowadząc innych. Dowiedziałem się również, jak należy prowadzić zabawy (i inne tego typu rzeczy, o których nikt nie chce czytać). Było więc dużo wiedzy praktycznej, ale moim zdaniem ,co cenniejsze i ciekawsze (dla mnie i dla czytelników), to formacja duchowa – to właśnie ten drugi wymiar kursu.
Nie rozumiem przez to tylko modlitwy, ale również obcowanie z ludźmi. Bardzo różnymi. Z całej Polski. Uważam, że taka odskocznia od codziennego życia jest od czasu do czasu potrzebna. Nowe osoby pojawiające się w naszym życiu mogą rzucić zupełnie inne światło na nasze problemy i sprawy. Takie poznawanie różnych punktów widzenia jest niezwykle rozwijające. Budzi też wiele emocji. Ja chciałbym się skupić głównie na tych pozytywnych.
Radość, jaką wywołuje przebywanie w towarzystwie podobnych tobie ludzi, a co więcej życzliwych, jest wspaniałym uczuciem. Atmosfera ,jaką sprawia wspólna praca, modlitwa i zabawa jest niezapomniana. Był taki moment, gdy dało się poczuć wspólnotę między każdym z uczestników.
KAP jest naprawdę oczyszczającym wydarzeniem i to nie tylko dlatego, że oferuje spowiedź, ale właśnie dlatego, że jako kropla kapiąca na nas zmywa z nas zło. Po przez obcowanie z Bogiem i ludźmi dokonuje się realna przemiana człowieka.
Animator to człowiek, którego zadaniem jest ożywiać duszę innych. Do tego wymagane jest jednak aby i jego wnętrze było rozpalone. To właśnie dokonuje się na KAP-ie, który jest niewątpliwie przeżyciem duchowym, dydaktycznym ale i społecznym. Ten ostatni aspekt – integracji nie wynika z samego kursu, a bardziej z mentalności ludzi na nim obecnych, którzy swoją otwartością, zdrowym, pozytywnym podejściem do życia sprawiają, że niemożliwe jest się nie polubić.
Każdemu życzę podobnych emocji, bo sam przeżyłem tam niemal wszystko, czego mógłbym pragnąć. Ujmując to w sposób bardziej zrozumiały i nieco zabawny, pijarzy są po prostu „do tańca i do różańca”. A w życiu właśnie to jest ważne, aby łączyć zabawę z rzeczami poważnymi. Ani
tego, ani tamtego nie może być za dużo. Jakby to powiedział Arystoteles trzeba osiągnąć „złoty środek”. Człowiek jako istota niezmiernie złożona potrzebuje balansować na wielu płaszczyznach i nie ograniczać się tylko do jednej z nich, co szybko prowadzi do zatracenia.
Ja, jednak miałem pisać o wydarzeniu, a skończyłem przedstawiając chyba sens życia, Cóż, czasem tak bywa. Może to pobyt na KAP-ie natchnął mnie do takich przemyśleń. Bardzo możliwe, że osiągnął on swój cel – rozpalił moją duszę, uwrażliwił na innych i na Boga. I za to Bogu niech będą dzięki.
Wiktor Iwański, klasa IIH