Ferie na Sardynii dla uczestników programu COMENIUS

Zobacz relację na Facebooku

W dniach 5-10 lutego, w ramach wymiany uczniowskiej Comenius, wraz z panią Iwoną Jóźwiak (koordynatorem) oraz panią Ludwiką Frątczak (opiekunem) nasze koleżanki: Natalia Graczyk, Bogusia Polak, Marta Wiśniewska i my, czyli Blanka Miller i Michalina Wróbel, wybrałyśmy się na Sardynię. Był to ostatni wyjazd zagraniczny w tej edycji programu. Teraz wszyscy czekamy z niecierpliwością na przyjazd naszych koleżanek i kolegów do naszego kraju, miasteczka i szkoły.

Wylot z lotniska Chopina w Warszawie zaplanowany był na czwartek 5 lutego, a dokładniej na godzinę 13:25, co było dla nas bardzo komfortowe, gdyż mogłyśmy się wyspać i wypocząć przed podróżą. W zasadzie, aby przybyć do Cagliari, czyli do stolicy Sardynii, odbyłyśmy dwa loty oddzielone przesiadką w Rzymie. Wieczorem wreszcie dotarłyśmy do upragnionego celu – na lotnisku czekali nasi włoscy koledzy. Następnie razem z nimi oraz Turkami, którzy podobnie do nas, przylecieli w drugiej turze,  pojechaliśmy autokarami do Sanluri, czyli miejscowości, gdzie znajdowała się szkoła. Niestety, w tych godzinach padał deszcz, więc po przybyciu pod placówkę szybko udaliśmy się do samochodów, w których czekali rodzice goszczących nas uczniów. Zaraz po przyjeździe do domów mieliśmy trochę czasu, aby zapoznać się z członkami rodziny oraz rozpakować walizki. Nie trwało to jednak długo, gdyż na wieczór „nasi Włosi” mieli inne plany – zabrali nas do pizzerii, gdzie miałyśmy okazję spróbować prawdziwej włoskiej pizzy i to nie jednej, właściwie  kilku, a każda była inna. Była to bardzo dobra okazja do integracji i oczywiście do zaspokojenia głodu narodowym przysmakiem Włochów.

Następnego dnia wstałyśmy wcześnie. Po śniadaniu – bardzo słodkim śniadaniu, gdyż tamtejsze, inaczej niż w Polsce, opiera się głównie na kawie i ciastkach – pojechałyśmy do szkoły.  Ten dzień przeznaczony był szczególnie na prezentację filmików każdej z grup, na których przygotowywano potrawy z rybą w roli głównej. Rozpoczęliśmy bardzo oficjalnie. Gospodarze przywitali nas, jak i innych obcokrajowców, oraz przedstawili pokrótce, co będziemy robić w dalszej części naszego pobytu na Sardynii. Jednak wszyscy z niecierpliwością czekali na projekcje filmów. Kiedy wreszcie doszło do pokazów, każdy z nich prezentował się bardzo dobrze. Nasz filmik, na którym przyrządzałyśmy „rybę po grecku” i tak zwaną „chrupiącą rybę” był zdecydowanie najzabawniejszy. Zresztą bardzo nas uszczęśliwiło, gdy po zakończeniu tej części, koleżanki z Niemiec podeszły do nas i pogratulowały takiego pomysłu. Zaraz potem zrealizowany został kolejny punkt programu – wszyscy mogliśmy na własne oczy zobaczyć, jak powstaje jedna z regionalnych potraw. Nie obeszło się oczywiście bez degustacji stanowiącej przedsmak lunchu, w ramach którego zaserwowano nam przeróżne dania, poczynając od pizzy, poprzez krewetki, kończąc na cieście pomarańczowym. Wszystko smakowało bardzo pysznie i posiliło nas na resztę dnia. Po prezentacjach grup oraz poczęstunku przyszedł czas na zwiedzanie. W Sanluri znajduje się zamek, który szczegółowo zwiedziłyśmy, co zawdzięczamy głównie naszej pani przewodniczce, starającej się opowiadać w interesujący sposób o zabytku. Po zakończeniu zwiedzania wróciliśmy na kolację do naszych domów. Posiłek ten u każdej z rodzin wyglądał podobnie: pasta (włoski makaron z sosem), sałatka warzywna, ryba przyrządzana w różny sposób itp. Trzeba przyznać, że tamtejsze jedzenie jest bardzo smaczne, dlatego z ochotą kosztowaliśmy najróżniejszych dań przygotowywanych dla nas przez włoskie rodziny. Po posiłku było trochę czasu na przetrawienie tych wszystkich pyszności oraz na – kolokwialnie mówiąc – „ogarnięcie się”, gdyż wieczorem w szkole odbyła się dyskoteka dla uczniów biorących udział w Comeniusie.

7 lutego wszyscy pojechaliśmy autokarem do miasteczka Barumini, które słynie z zabytkowego Nuragu, czyli kamiennej budowli, stanowiącej niegdyś dom dla tamtejszej starożytnej cywilizacji. Jest on wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.  Mogliśmy wejść do środka i przez chwilę poczuć się niczym ludzie kilkanaście tysięcy lat temu. Wąskie korytarzyki i strome schody, tworzące niemalże ekstremalne warunki stanowiły dla nas dużą frajdę. Dodatkowo, podczas całego pobytu w Nuragu, wszystko objaśniał nam pan przewodnik, dzięki czemu mogliśmy zrozumieć znaczenie tego miejsca i dowiedzieć się, na przykład, jak wyglądał zwykły dzień mieszkańca tej budowli. Po dość wyczerpującym zwiedzaniu przyszedł czas na obiad. Pojechaliśmy więc do restauracji, gdzie w drzwiach szerokim uśmiechem i uściskiem ręki przywitała nas oraz pożegnała właścicielka. W tej domowej atmosferze zaserwowano nam między innymi pyszne ravioli z nadzieniem z sera i mięty – tradycyjną włoską potrawę – oraz wyśmienicie przygotowaną jagnięcinę.  Na zakończenie dnia wspólnie wybraliśmy się do centrum handlowego, gdzie dostaliśmy trochę wolnego czasu. Można było kupić tam pamiątki, m.in. regionalne produkty: makarony, oliwki, włoskie słodycze. Po całym dniu spędzonym w Barumini wróciliśmy z powrotem do Sanluri, a stamtąd do naszych rodzin.

Niedzielny poranek rozpoczęliśmy włoską kawą. Z domów naszych rodzin wyjechaliśmy około godziny 8:00 i już o 8:30 pojawiliśmy się na miejscu zbiórki. Autokarem udaliśmy się do małego włoskiego miasteczka. Tam wysłuchaliśmy historii o tradycjach włoskiego obrządku, a następnie, na własne oczy, mogliśmy zobaczyć ceremonię święcenia koni przez tamtejszego kapłana. Uroczystość ta wzbudzała wiele emocji wśród obserwatorów. Potem udaliśmy się do Muzeum Gigantów, w którym podziwialiśmy posągi sprzed kilku tysięcy lat. Pan przewodnik w ciekawy sposób opowiadał nam historie o cywilizacjach, które zbudowały potęgę Włoch i zapoczątkowały życie na Sardynii. Po zwiedzaniu przyszła pora na czas wolny – spędziliśmy go w, odwiedzonym już poprzedniego dnia, centrum handlowym. Wieczorem wspólnie z rodzinami rozmawialiśmy o kulturach naszych krajów i kosztowaliśmy lokalnych włoskich przysmaków.

Następnego dnia po śniadaniu pożegnałyśmy się z osobami, u których gościłyśmy, zrobiłyśmy pamiątkowe zdjęcia, a także pożegnałyśmy się z innymi uczniami Comeniusa, którzy kierowali się już w stronę lotniska. My, wraz z naszymi opiekunkami, postanowiłyśmy przedłużyć swój pobyt na wyspie i wyruszyłyśmy w stronę stolicy – Cagliari. Tam zameldowałyśmy się w hotelu. Po chwili odpoczynku postanowiłyśmy odkryć niezwykłe zakątki tego tajemniczego miasta. Spacerowałyśmy głównymi ulicami miasta, mijałyśmy regionalne sklepiki z pamiątkami.  W końcu zobaczyłyśmy piękne morze. Widok turkusowej wody i palm przeniósł nas w klimat wakacji, a spacer skąpaną w słońcu promenadą,  przy temperaturze dochodzącej do 20 stopni Celsjusza, wynagrodził niedostatki witaminy D w organizmie spowodowane wyjątkowo pochmurną, polską zimą. Na obiad zjadłyśmy wyśmienity makaron z owocami morza. Po południu przeszłyśmy do zabytkowej części Cagliari położonej w wyższych warstwach miasta, która urzekła nas niezliczoną liczbą wąziutkich, urokliwych uliczek oraz punktów widokowych, z których rozciągała się zapierająca dech w piersiach panorama całego miasta. Wieczorem czas spędziłyśmy na kontynuowaniu znajomości z poznanymi w trakcie wizyty kolegami z Sanluri, którzy postanowili odwiedzić nas w naszym hotelu i zaprosili na wieczorne wyjście do kawiarni.

We wtorek obudził nas budzik nastawiony na godzinę piątą. Oznaczał on nic innego, jak opuszczenie tego wyjątkowego miejsca i pociąg na lotnisko Elmas. Około godziny 8 wsiadłyśmy do samolotu. W Rzymie  na lotnisku Fiumicino, okazało się, że w ostatnim momencie udało nam się wejść na pokład samolotu lecącego do Warszawy. Do Polski doleciałyśmy szczęśliwie o 12:30.

Wyjazd na Sardynię był dla nas niezwykłym przeżyciem – poznałyśmy wielu nowych ludzi z różnych kręgów kulturowych, dzięki którym do Polski wróciłyśmy bogatsze o nową wiedzę i doświadczenia. Miałyśmy świetną okazję, aby móc porozmawiać po angielsku z naszymi kolegami. Ponadto mogłyśmy skosztować wielu włoskich przysmaków, czy zobaczyć na własne oczy bogactwo sardyńskiej przyrody, w końcu mogłyśmy zwiedzić ciekawe zabytki. Wspomnienia z tej podróży z pewnością zachowamy w pamięci do końca życia.

Michalina Wróbel, Blanka Miller