Każdy dorosły był kiedyś dzieckiem – klasy drugie w kinie

W dniu 29 września nasza klasa II P wraz z II W,  wychowawcami i opiekunami wybrała się do kina na film „Mały Książę”.

Opowiada on o dziewięcioletniej dziewczynce, Riley, która zamieszkała z mamą w nowym domu, w sąsiedztwie trochę zwariowanego, starszego pana, ale o nim opowiem trochę później…

Mama dziewczynki rozpisała dokładny plan wakacyjnej nauki dla córki tak, aby ta zdała egzamin do najlepszej szkoły w mieście.

Riley miała zaplanowaną każdą chwilę w ciągu dnia; wyznaczony czas na posiłki, ćwiczenia, ale przede wszystkim na naukę, naukę, naukę… To było bardzo smutne. Pomyślałam sobie, że dziecko nie jest robotem, żeby mu wszystko zaprogramować.

Plan ten jednak nie sprawdził się, ponieważ dziewczynka zaprzyjaźniła się z sąsiadem, starszym, szalonym panem, który niby był normalnym dorosłym, ale okazał się wyjątkowym bohaterem. Uwielbiał marzyć, bawić się, wygłupiać, wymyślać śmieszne rzeczy – zupełnie tak samo jak mój tata. Dlatego bardzo polubiłam tą postać. Pan ten był pilotem. Opowiedział dziewczynce o pewnym chłopcu, który mieszkał na asteroidzie. Był to właśnie Mały Książę. Mały chłopiec podróżował 

po różnych planetach, a potem  opowiadał lotnikowi o swoich przygodach, postaciach, jakie spotkał: o lisie, królu, biznesmenie, człowieku próżnym. Ale przede wszystkim mówił o poszukiwaniu przyjaźni.

W filmie były momenty, które mnie wzruszyły, choćby ten, gdy usłyszałam takie piękne i mądre słowa: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, „Na pustyni jest się trochę samotnym. Równie samotnym jest się wśród ludzi”. To tak jak w przypadku małej Riley, która mieszkała z bardzo zapracowaną mamą. Mamusia poświęcała jej zbyt mało czasu i nawet nie zauważyła, że jej dziecko ma nowego przyjaciela.  Najważniejsze były wyniki w nauce córki, a nie jej uczucia. Dopiero przyjaciel dziewczynki uświadomił jej, że w życiu najistotniejsza jest miłość i przyjaźń.

Chociaż w kinie było dość ciemno, to i tak zauważyłam że kila osób (w tym moja mama) bardzo się wzruszyło. Film podobał mi się. Warto go obejrzeć, ale lepiej  przeczytać książkę pt. „Mały Książę”. Ja to zrobiłam jeszcze przed obejrzeniem filmu. Uważam, że każde dziecko, ale i każdy dorosły powinien poznać tę historię, w końcu każdy dorosły był kiedyś dzieckiem!

Marcelina Lewandowska kl. II P