Nitka Ariadny po „pijarsku”, czyli o Woźniakowie słów kilka

Jak sprawić, aby wejście pierwszego września w nowe towarzystwo, nowe środowisko, do nowej szkoły minęło bezstresowo? Jak sprawić, aby twarze obok mnie na korytarzy, w klasie nie były anonimowe? Najlepiej wybrać się na obóz integracyjny organizowany dla uczniów pijarskiego liceum. Kierunek Woźniaków.

Mimo że to niewielka miejscowość pod Kutnem, czyli niedaleko domu, mimo że nie ma gór ani morza, to przecież w takim wyjeździe nie chodzi o  to, aby podziwiać piękne okoliczności przyrody, a poznać trochę siebie nawzajem, a także zaczerpnąć „języka” na temat nowej szkoły. Który nauczyciel stawia najwięcej jedynek, który jest surowy i wymagający, a z którym można konie kraść?

Pytanie o sprawdzone sposoby na „pijarskich Alcybiadesów” to temat, który dominował wśród uczestników tegorocznego wyjazdów w pierwszych godzinach poznawania się. 

Poza tym te 5 dni wypełniły nam spotkania z wychowawcami, praca w grupach z animatorami, pogodne wieczorki z nauką tańca romantycznego czy wieczór kabaretowy. Niestety, pogoda w tym roku zdecydowanie nam nie dopisał. Dlatego zamiast ogniska pozostało nam raczenie się pizzą w ośrodku i maraton filmowy do późnych godzin nocnych. Może nie było bitwy wodnej, gry terenowej, nocnych podchodów, ale myślę, że każdy, kto chciał czegoś dowiedzieć się o nowej szkole i poznać swoich nowych kolegów, mógł to zrobić. Teraz we wrześniu jakoś tak łatwiej w labiryncie pijarskich korytarzy, bo wiadomo, że kiedy się zgubimy, znajdzie się jakiś znajomy, który powie, jak dalej iść.