Obóz integracyjny liceum

Zdjęcie użytkownika Pijarskie Szkoły Królowej Pokoju w Łowiczu.W poniedziałek 21 sierpnia rozpoczęła się kolejna, tradycyjna dla naszego pijarskiego liceum operacja „integracja”. Tegoroczna edycja miała miejsce w lesie, a dokładniej w Popowie Letnisku. Mimo że nasza grupa składała się w większości z absolwentów pijarskiego gimnazjum to i tak pierwszy dzień upłynął nam na poznawaniu się. Nie tylko ze sobą. Poznawaliśmy się z opiekunami, animatorami, ośrodkiem, ale i z zasadami całego obozu. Naszą małą codziennością stały się poranne rozgrzewki, msze święte pod przewodnictwem ks. Jakuba i spotkania w grupkach z animatorami, podczas których rozmawialiśmy na przeróżne tematy, zaczynając na zaufaniu, a kończąc na więziach wspólnot. Oprócz tego każdy dzień zaskakiwał nas w inny sposób.

Wtorek zaczęliśmy od oglądania filmu „chata”, a pogodny wieczór spędziliśmy przy kabaretowych występach, które wcześniej każda grupa miała przygotować. Niektórzy śmiali przy parodiach, inni chichotali na sarkastycznych złotych zasadach integracji, a jeszcze inni płakali, słuchając całej prawdy o mężczyznach lub kobietach. Środę spędziliśmy w Pułtusku, czyli niedużej miejscowości położonej niedaleko. Podzieleni na grupy zwiedzaliśmy miasto i korzystaliśmy z czasu wolnego. Mimo, że pogoda podczas gry miejskiej nie dopisała to nic nie mogła sprawić, że przerwiemy szukania daty 3 maja w miejscu tylko dla niepalących. Natomiast pogodny wieczór spędziliśmy w rytmie tańców pijarskich. Czwartek, czyli ostatni i najdłuższy dzień obozu zaczęliśmy od spływu kajakowego. Wiosłowaliśmy dwójkami w kolorowych kajakach, a chwilę potem już braliśmy udział w bitwie na gąbki. Po wieczornym ognisku, gdy już wszyscy zdążyli policzyć barany i zasnąć w swoich łóżkach, nastał kulminacyjny punkt programu, czyli podchody. Znowu podzieleni na grupy główkowaliśmy się nad czasem wizyty hydraulika, kolorem turbanu najwyższego mężczyzny, czy kolejnością uczestników wyścigu na mecie. W piątek podsumowaliśmy cały obóz i udaliśmy się w drogę powrotną do Łowicza. W ten sposób zakończyliśmy naszą integrację, nazywaną przez niektórych pieszczotliwie izolacją. Uważam, że był to bardzo przyjemnie spędzony czas, który na pewno będziemy wspominać przez całe liceum i jeszcze dłużej.

Julka Badłak