Wrzesień, a my już podróżujemy! – nasze wrażenia z kajaków i Wilna

W środę 14 września zebraliśmy się (w licznym 12 – osobowym gronie wraz z p. Dyrektorem oraz p. Bożeną Mostowską) punkt 7.00 na Starorzeczu, żeby wyruszyć w niezapomnianą podróż na kajaki do Mikaszówki oraz do Wilna.

Podróż minęła bardzo szybko i przyjemnie, lecz na miejscu czekały nas już pierwsze niespodzianki – wojsko na ulicach i kontrola przez policję – czyli uroki pięknej wsi położonej nieopodal granicy polsko-białoruskiej. Po lekkim zdziwieniu, które przeżyliśmy, dotarliśmy do miejsca noclegu, gdzie szybko się rozpakowaliśmy i poszliśmy na wyczekiwany spływ kajakowy słynnym Kanałem Augustowskim. Pływało się bardzo miło, nie wiał wiatr, a pogoda była w sam raz, dlatego na kolacje wróciliśmy zadowoleni i zniecierpliwieni wizją następnego dnia. Lecz to nie był koniec atrakcji tego dnia, po kolacji p. Mostowska zabrała nas na spacer, podczas którego mogliśmy popodziwiać piękno Mikaszówki, zobaczyć cmentarz ofiar poległych podczas I wojny światowej oraz…. nazbierać grzybów w lesie! 

Drugi dzień spędziliśmy na spływie kajakami Czarną Hańczą. Trasa, którą przepłynęliśmy liczyła 15 kilometrów – ale co to dla nas! Przed spływem Pan dyrektor przybliżył nam historie budowy Kanału Augustowskiego oraz opowiedział o działaniu śluz, które wyrównują poziomy wody na kanale. Ciekawostką jest, że do budowy kanału został powołany 16 – letni generał! Po takiej dawce wiedzy poszliśmy na spływ, na który najpierw trzeba było dojechać, a bus, który zobaczyliśmy miał tylko 6 miejsc… dlatego do Czarnej Hańczy dojechaliśmy na przyczepie od ciągnika, z miejscami siedzącymi dla wszystkich! Po dojechaniu dobraliśmy się w pary i wyruszyliśmy przepiękną rzeką, której nurt sam nas pchał. Pierwszy przystanek mieliśmy „Pod Dębami”, gdzie mogliśmy chwilę odpocząć i nabrać sił do płynięcia na drugi przystanek, którym był „Jałowy Róg” – piękna przystań kajakowa z pysznymi frytkami  i wyśmienitą gorącą herbatą. A potem już tylko 3,5km do Mikaszówki. Na koniec dnia poszliśmy na upragniony spacer, podczas którego Pan dyrektor opowiedział nam o obławie augustowskiej, która miała miejsce w 1945 właśnie na tamtych terenach. Wieczór był to czas na integracje, na wspólną grę w karty i karaoke. 

Trzeciego dnia, niestety nie było już spania do 9, tylko bolesna pobudka o 5 – Wilno samo się nie zwiedzi. Podróż minęła nam sennie. W Wilnie przywitała nas przemiła pani przewodnik i poszliśmy prosto pod Ostrą Bramę, która została przedstawiona przez Adama Mickiewicza w „Panu Tadeuszu”. Po krótkiej, indywidualnej modlitwie, udaliśmy się do budynku, dawnego klasztoru bazylianów, w którym był więziony Adam Mickiewicz wraz z innymi filomatami i w którym rozgrywa się akcja „Dziadów” części III. Nasze urocze humanistki odczytały nam ich fragmenty. Niestety, nie udało nam się zobaczyć celi, w której umarł Gustaw i narodził się Konrad ze względu na dalej trwające obostrzenia pandemiczne. Nie poddając się, udaliśmy się do kościoła grekokatolickiego, z którego kiedyś Sowieci zrobili skład artykułów wybuchowych. Następnym punktem wycieczki był kościół św. Kazimierza, który był kiedyś… muzeum ateizmu. Widzieliśmy także Pałac Prezydencki oraz słynny Uniwersytet Wileński, na którym studiowało wielu wybitnych Polaków. W gmachu uniwersytetu mieszkał Juliusz Słowacki, którego ojciec był profesorem. Udaliśmy się również do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdzie zobaczyliśmy oryginalny obraz Jezusa malowany zgodnie z wizją św. Faustyny. Po przerwie pojechaliśmy do kościoła św. Piotra i Pawła – myślę, że zrobił on na nas największe wrażenie, był po prostu przepiękny. Ciekawostką jest to, że znajduje się w nim kocioł (bęben) zdobyty w bitwie chocimskiej. Później pojechaliśmy na cmentarz wojskowy na Rossie, gdzie złożyliśmy hołd polskim żołnierzom, Piłsudskiemu oraz Joachimowi Lelewelowi. Swoją wizytę upamiętniliśmy zniczami i oczywiście modlitwą. Ostatnim punktem wileńskiej podróży był klasztor św. Siostry Faustyny Kowalskiej, przy którym znajduje się hospicjum. Dzięki uprzejmości sióstr mogliśmy wejść do kaplicy, w której modliła się nasza święta. I tak nam minął dzień w “polskim” Wilnie.

Ostatniego dnia zobaczyliśmy najwyższy punkt Kanału Augustowskiego i dwukomorową śluzę. Niestety, nie udało się nam iść na kajaki, gdyż ani pogoda, ani nasze zdrowie nam nie sprzyjało. Pisaliśmy też kartki pocztowe do domu, było przy tym wiele zabawy, bo dziś to już chyba zapomniana czynność. Wróciliśmy do Łowicza w sobotę wieczorem. Niech żałują Ci którzy nie pojechali, po bez dwóch zdań było warto!

Starzyńska Malwina, kl. II PM