Rzym matematyków, cezarów i trzecich klas!

Stało się! 21 listopada o godzinie 3 w nocy wyruszyliśmy (klasy 3 LO) w upragnioną podróż, do WIECZNEGO MIASTA, na którą czekaliśmy od pierwszej klasy. Zaczęło się w Łowiczu, który wraz z panem dyrektorem Przemysławem Jabłońskim, panią Natalią Kędziorą i ojcem Radosławem Torbą, opuściliśmy, by pojechaliśmy do Warszawy na lotnisko Chopina, żeby stamtąd udać się na lotnisko Rzym- Fiumicino, a dalej już prosto do RZYMU!! No cóż, droga z punktu A do punktu B minęła (zahaczając przy okazji o c i d) zdecydowanie śpiąco – trzeba było zbierać siły na dzień pełen wrażeń.

Tak też po zostawieniu rzeczy w hotelu, ruszyliśmy oglądać walki gladiatorów.. no tak byśmy powiedzieli 2000 tysiące lat temu, bo pierwszym punktem naszej wycieczki był AMFITEATR FLAWIUSZY, może bardziej znany pod nazwą COLOSSEUM. Drugim punktem wycieczki było Forum Romanum – najstarszy plac miejski w Rzymie. W tym miejscu pojawiały się u niektórych pierwszy trudności – głód, zmęczenie i jeszcze raz głód, ale nie poddawali się, dzielnie słuchali pana Dyrektora, który był naszym przewodnikiem (najlepszym przewodnikiem). Stąd też następny punkt to przerwa na jedzenie, a po niej, najważniejsza rzecz tego dnia, czyli Eucharystia, ale nie byle gdzie, bo w kościele św. Pantaleona w którym JÓZEF KALASANCJUSZ założył pierwszy dom zakonny pijarów i  przez wiele lat w nim mieszkał. W kościele przywitał nas Przełożony Domu Generalnego w Rzymie oraz Archiwista Generalny zakonu, czyli ojciec Józef Matras, a mszę odprawił ojciec Torba. Ten dłuuugi dzień zakończyliśmy spacerem do fontanny DI TREVI i pysznymi lodami.

Dzień drugi minął nam poza granicami Włoch, czyli w Watykanie. Na granicy były małe problemy z bardzo niebezpiecznym plastikiem z butelek dafi, ale na szczęście udało nam się je odzyskać. Wysłuchaliśmy audiencji generalnej ojca świętego papieża Franciszka, który powiedział nam, że ewangelię należy głosić wszystkim i bez wyjątku. Udało nam się nawet podbić kamery i pokazali nas na telebimach papieskich. Po audiencji dostaliśmy też odpowiedź na pytanie, które nurtowało nas od pierwszej klasy: dlaczego Plac Świętego Piotra ma kształt akurat elipsy, a nie okręgu… Ale odpowiedź to jest już nasza słodka tajemnica. Następnie udaliśmy się do Muzeów Watykańskich. Na szczęście, pan dyrektor pokazał i opowiedział nam (wraz ze wsparciem ze strony ojca Torby) tylko o najważniejszych dziełach. Widzieliśmy Jana Sobieskiego pod Wiedniem, Szkołę Ateńską czy też Przemienienie Pańskie, a w końcu tę słynną KAPLICĘ SYKSTYŃSKĄ. Ostatnim punktem Watykanu była Bazylika Świętego Piotra, która zrobiła na nas ogromne wrażenie, głównie ze względu na swoją wielkość, bo jest naprawdę WIELKA.

Dzień trzeci zaczął się różnie… dla jednych śródziemnomorskim śniadaniem, które może nie było wystarczające, ale najważniejsze, że było, prawda? Bo 5 szczęśliwców wraz z ojcem Torbą tego śniadania w ogóle nie zjadło.. i to z własnego wyboru! Mieliśmy szczęście, że dostaliśmy pozwolenie na pójście na mszę w języku polskim do Bazyliki Świętego Piotra przy grobie świętego Jana Pawła II, było to niezastąpione przeżycie zarówno dla nas, jak i dla ojca Torby. Więc szybko po mszy (i szybkiej kawce) udaliśmy się do KATEDRY NA LATERANIE, matki wszystkich kościołów i najważniejszego kościoła na świecie, nam (5 ze mszy) się już nie udało wejść do środka, ale naszym kolegom się udało i nam wszystko opowiedzieli, a raczej pokazali zdjęcia, bo ojciec opowiedział nam wszystko podczas podróży metrem. Następnym punktem była Galeria Borghese. Niezwykła kolekcja dzieł sztuki, rzeźby tj. Dawid, Apollo i Dafne Berniniego czy obrazy: Złożenie do Grobu Rafaela, św. Hieronim czy Madonna z Dzieciątkiem. Później z ogrodów Borghese udaliśmy się spacerem przez Rzym do PANTEONU – uwaga ciekawostka matematyczna. Średnica panteonu jest taka sama jak jego wysokość, a ponadto jego kopuła jest o 60 cm większa od kopuły w Bazylice św. Piotra!!!!

Noc minęła szybko, może jakoś za szybko, a rano znowu wczesna pobudka, śniadanie (tym razem dla wszystkich) i biegniemy na pociąg do Cassino. 2 godzinna podróż minęła no cóż, śpiąco (dla większości, inni woleli zgłębiać tajniki filozofii). Po 2 godzinach jesteśmy w Cassino, skąd autobusikiem wjeżdżamy na MONTE CASSINO, żeby chwilę później z niej zbiec (tylko trochę) na cmentarz Polaków poległych w bitwie pod Monte Cassino. Pomodliliśmy się i przyozdobiliśmy krzyże naszymi narodowymi barwami. Później znowu biegniemy pod górę do klasztoru benedyktynów. Mimo trudów podróży i biegania, miejsce to było na pewno warte zobaczenia, tym bardziej dla nas, Polaków. Po obiedzie w miasteczku, wróciliśmy do Rzymu, w dalszym ciągu w sennym nastroju. A w Rzymie poszliśmy zwiedzać Bazylikę św. Pudencjany oraz  Bazylikę Matki Bożej Większej. Po tym wszystkim, dla jednych był czas na pamiątki, a dla drugich na obejrzenie od środka Bazyliki na Lateranie, co niestety tym razem też się nam nie udało, ale w końcu wrzuciliśmy pieniążki do fontanny Di Trevi, więc miejmy nadzieję, że wrócimy do Rzymu i zobaczymy matkę kościołów od środka.

Dzień skończył się pyszną pizza dla wszystkich zainteresowanych.

Ostatni dzień był przykry, każdy wiedział, że to już ostatnie chwile w upragnionym Rzymie. Zwiedzaliśmy kościół św. Karola, gdzie nasi matematycy mieli chwilę do popisu i do opisania wszystkich sztuczek matematycznych, które zastosowali projektanci. Później kościół św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie wybrańcy mogli zobaczyć pokój, w którym żył i zmarł św. Stanisław Kostka. Ostatni punkt Kapitol (i grupowa wycieczka do punktu turystycznego z obsługą premium), z którego rozciągał się widok na widziane przez nas wcześniej Forum Romanum.

I to koniec naszych rzymskich wakacji, wsiedliśmy w autobus, który zawiózł nas prosto na lotnisko. Tam w oczekiwaniu na samolot  niektórzy próbowali grać na lotniskowym fortepianie i to tyle. To koniec. Wyruszyliśmy z ziemi włoskiej do polskiej i około północy byliśmy już w ojczyźnie, a po pierwszej w Łowiczu, skąd odebrali nas stęsknieni rodzice.

Każdy na ten wyjazd czekał inaczej, niektórzy nie dowierzali, a niektórzy nie chcieli wierzyć, że on się naprawdę odbywa. Było to dla nas niezapomniane przeżycie, mogliśmy się zintegrować jako klasa, ale również się zmęczyć, a później z tego zmęczenia cieszyć. Mamy nadzieję, że to nie będzie nasz ostatni wyjazd w takim gronie, w końcu do matury jeszcze jest kawałek czasu… Ci vediamo Roma!

Starzyńska Malwina 3PM