Spełnione marzenie z dzieciństwa – wrażenia z wyjazdu na balet

Pewnego słonecznego marcowego popołudnia spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Razem z grupą jedenastu dziewczyn uczęszczających do naszego liceum oraz panią Kamilą Stępień wyjechałyśmy do Warszawy na spektakl pt. „Śpiąca Królewna” w wykonaniu artystów rosyjskiej trupy baletowej Moscow City Ballet.

Każda z nas z niecierpliwością wyczekiwała tego dnia, w szczególności, że bilety zostały zakupione o wiele wcześniej ze względu na duże zainteresowanie jedną z najznakomitszych grup tancerzy na świecie. Kiedy nareszcie nadszedł dzień spektaklu, podekscytowane zastanawiałyśmy się, czym mogą nas oni nas zaskoczyć.

W ten z pozoru zwykły czwartek lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Kiedy nareszcie spotkałyśmy się na parkingu, elegancko ubrane na tę specjalną okazję, natychmiast wsiadłyśmy do busa i ruszyłyśmy w stronę stolicy.

Gdy dojechałyśmy, uderzył nas tłum ludzi  błąkających się wokół hali Torwar, gdzie miał odbyć się spektakl. Szybko się przez niego przecisnęłyśmy i popędziłyśmy w kierunku płyty głównej. Tam z ulgą mogłyśmy odetchnąć i rzecz jasna, sfotografować się na tle sceny,  na której lada chwila miała zacząć dziać się magia.

Kiedy muzyka rozbrzmiała, uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy. Od zawsze byłam związana ze sceną i kochałam występy, więc kiedy zobaczyłam pierwszą tancerkę, natychmiast poczułam niespodziewaną radość. A później było już tylko cudowniej…

Występ Moscow City Balet był prawdziwym odzwierciedleniem tego, jak ciężka praca popłaca i prowadzi nas do osiągnięcia upragnionego celu. Tancerze ci dochodzą do perfekcji oraz potrafią nie tylko niesamowicie tańczyć, ale również grać, tworzyć  ponadczasowe historie i przedstawienia, wystawiali oni również  m. in. „Jezioro Łabędzie”, czy „Don Kichot”. Nie jest to proste, dlatego na mnie i dziewczynach, które miały choć raz w życiu styczność z tańcem wywarło to ogromne wrażenie. Jesteśmy bowiem świadome, ile wysiłku trzeba włożyć, aby wyglądało to przyzwoicie, a co dopiero niemal perfekcyjnie, jak w przypadku rosyjskich tancerzy.

Najbardziej podobały mi się występy dwóch głównych postaci. Byli to rzecz jasna Śpiąca Królewna oraz Książę. Dziewczyna była filigranową laleczką, jak i również jedną z najszczuplejszych osób, jakie w życiu widziałam. Najbardziej zdziwiłam się, gdy dostrzegłam, że jej smukłe nogi są umięśnione i silne, a wszystko to wypracowane godzinami spędzonymi w sali baletowej. Skakała ona znacznie wyżej niż pozostałe tancerki. Podobnie Książę, jego ruchy były niezwykle dopracowane i miękkie, a gdy obracał swą księżniczkę, robił to z pewną, wrodzoną czułością, ale też odwagą, co czyniło go jedną z najbardziej wyrazistych postaci.

Rosyjski balet zaskoczył mnie również scenografią, którą tworzyli… ludzie. Nie mogłam napatrzeć się na bogactwo strojów, które same w sobie stanowiły tło do poszczególnych scen. Wraz ze zmianą muzyki na parkiet wbiegali coraz to inni tancerze, za każdym razem przebrani w mieniące się suknie bądź ubrania charakterystyczne dla dworu królewskiego. Nie zabrakło też czarnego charakteru, a mianowicie złej wróżki wraz z jej watahą. Za nimi ustawiali się świadkowie wydarzeń, którzy  w jednej ze scen ani drgnęli, trzymając wysoko w górze piękne wieńce z bladoróżowych kwiatów. Bez zbędnych rekwizytów przedstawili oni rzeczywiste momenty  z bajki, choć nie zapomnę nigdy, jak tytułowa bohaterka kręciła piruety i płynęła w tańcu jak gdyby nigdy nic, trzymając w ręku wyglądające na śmiertelnie ostre wrzeciono.

Uważam, że wyjazd ten miał dla mnie i dla moich towarzyszek podwójną wartość. Nie tylko bowiem miałyśmy możliwość delektować się pięknem i zachwycać precyzją wykonania spektaklu, lecz też przypomniałyśmy sobie znaczenie ważnego motta, które brzmi: „chcieć to móc”. Jeśli bardzo chcemy osiągnąć coś wielkiego i całkowicie się temu poświęcimy, ciężko pracując i nie poddając się negatywnym myślom, opiniom innych czy uprzedzeniom, mamy gwarancję sukcesu oraz spełnienia. Tym jest właśnie fenomen Moscow City Balet- niesamowitością w prostocie wykonania, mnogością uczuć w tanecznym kroku, bogactwem barw błyszczących strojów oraz determinacją do czynienia rzeczy niezwykłych. Udowodniają oni w ten sposób słuszność powyższego motta i są znakomitym przykładem, że podjęty wysiłek popłaca. Większość z nich całe życie przeznaczyło na ćwiczenia, co wiązało się z wieloma wyrzeczeniami. Sądzę jednak, że perspektywa podziwiania pięknego widoku na szczycie góry jest o wiele atrakcyjniejsza niż bezustanne cofanie do schroniska  przy wspinaczce.

Marta Graczyk