Straszny Dwór

To był już kolejny nasz wspólny szkolny wyjazd, tym razem wybraliśmy się do Warszawy do Teatru Wielkiego na operę Stanisława Moniuszki „STRASZNY DWÓR”.To było już kolejne wystawienie tej narodowej opery, jakie widziałam,ale jakże inne niż poprzednie. Widzowie zaraz na wstępie nagrodzili oklaskami ogromną piękna „reprodukcję” obrazu „Bitwa Warszawska”. Zaskoczenie – przecież to nie te czasy! Pierwsza scena i kolejna niespodzianka, bo dzieje się w scenografii koszar wojskowych.Trochę szokowało to na wpół ubrane wojsko,ale nie przeszkadzało jednak w dobrym odbiorze niezłych głosów obu braci i ich towarzyszy. Czekaliśmy na kolejne sceny,bo libretto opery było nam znane.

Nie zawiedliśmy się: zobaczyliśmy perfekcyjna makietę szlacheckiego dworku – domu rodzinnego Stefana i Zbigniewa /głównych bohaterów opery/.Myślę, że nie tylko mi spodobały się żywe obrazy,jak u Podkowińskiego czy Wyspiańskiego. W scenerii Kalinowa, tytułowego STRASZNEGO DWORU ,wspaniale zabrzmiała przepiękna aria „Cisza dokoła, noc jasna…” o miłości i przywiązaniu do domu rodzinnego i jego tradycji,wykonana przez tenora T. Szlenkiera. Tak samo wyrazista była aria Hanny – E. Piaseckiej o bardzo ważnej roli kobiety,nie tylko jako żony i matki, ale także, w razie potrzeby, obrończyni swojego ojczystego domu.Nagrodziliśmy ją  gromkimi brawami.Spodobał nam się również miecznik – A.Kruszewski – mocnym barytonem wyśpiewał jakich zięciów szuka dla swych córek – gotowych „…dla swej ziemi  macierzystej na skinienie przelać krew”. W takiej sytuacji, konkurent do ręki obu córek – Damazy – rozmiłowany we francuskiej modzie,musiał uciekać.Nie zachwyciła mnie aria „z kurantem” klucznika Skołuby,bo ja wciąż pamiętam niedoścignione wykonanie jej przez niestety już nieżyjącego B. Ładysza. 

Ukoronowaniem całości był ostatni akt opery: tancerze baletu w kostiumach o narodowych biało-czerwonych barwach pod świetlistym żyrandolem? wieńcem? tańczyli siarczystego mazura. W czasie jego trwania widownia zamarłą, kiedy nagle pojawił się  cień, a za moment  rozległ się przerażający huk rozbitego samolotu…Chyba nie tylko ja pomyślałam o TRAGEDII 10 kwietnia 2010 r. Piękny radosny mazur zwycięstwa nie pozwolił na dłuższą refleksję. Widzowie długą owacją nagrodzili występujących za wspaniałe wykonanie.     Bardzo dobrze się stało, ze to właśnie David Pountney – brytyjski „wizjoner opery” wystawił STRASZNY DWÓR .Został przecież już wcześniej uhonorowany za wybitne zasługi w promowaniu kultury polskiej. Projektantką kostiumów, które tak nas zachwyciły,też nie jest Polka lecz M.-J. Lecca, a dyrygenta „pożyczyliśmy” z opery narodowej we Lwowie .To oni złamali moje stereotypowe wyobrażenie o naszej operze narodowej STRASZNY DWÓR i dzięki temu zachwyciłam się na nowo arcydziełem S. Moniuszki.   

Dziękujemy za cudny teatralny wieczór – wyjątkowo trafiony prezent z okazji Dnia Edukacji Narodowej.    

Krystyna Uczciwek