Święto absolwentów

23 grudnia 2015 roku. Wir przedświątecznych przygotowań, a w skrzynce pocztowej pierwszy, od dawna, list (omijając wszelkiego rodzaju stałe rachunki). Na ewentualne pismo z uczelni o usunięciu z listy studentów jeszcze za wcześnie, a na powiadomienie o przyjęciu na studia już za późno, chociaż zdarzały się przypadki, że studenci otrzymywali listy o pozytywnej rekrutacji na wymarzony kierunek pod koniec… listopada, czyli niecałe dwa miesiące po inauguracji roku akademickiego. Wszystkie domysły zostały jednak rozwiane po spojrzeniu na kopertę.

To list nie z uniwersytetu, lecz od organu odpowiedzialnego za wcześniejszą edukację, którym było Pijarskie Liceum Ogólnokształcące Królowej Pokoju w Łowiczu. W moim przypadku list musiałem współdzielić ze starszym bratem, który także jest absolwentem „Pijarskiej”.  W środku znaleźliśmy piękną kartkę świąteczną, która w dobie smsów, snapów i fejsów staje się powoli incydentalną formą składania życzeń. Do listu dołączone było także zaproszenie na spotkanie absolwentów, które miało odbyć się zaraz po świątecznym weekendzie. I tak trzy dni spędzone w radości, miłości i cieple (zarówno tym rodzinnym, jak i atmosferycznym) minęły bardzo szybko i przyszedł poniedziałek. Spotkanie absolwentów, jak na katolicką szkołę przystało, rozpoczęło się mszą świętą. Część byłych uczniów szkoły tego dnia po raz pierwszy podczas swojej przygody z Pijarskim LO (jak się okazuje wciąż trwającej) znalazło się w szkolnym chórze, który z dużą przyjemnością śpiewał najpiękniejsze polskie kolędy. Po Eucharystii wszyscy udali się do budynku szkoły, gdzie odbyła się dalsza część spotkania. Niestety, z przyczyn osobistych zabrakło na nim Pana Dyrektora Przemysława Jabłońskiego oraz Ojca Rektora Mariana Galasa. Pod nieobecność „Gospodarzy Pijarskiej” wszystkich zebranych gości powitał o. Jakub Wojciechowski i w imieniu ojcowskiej kadry oraz ciała pedagogicznego złożył życzenia świąteczno-noworoczne oraz zaintonował kolędę „W żłobie leży”, którą szybko zaczęli śpiewać wszyscy zgromadzeni na tym spotkaniu. Po rozdaniu opłatków przyszedł czas na wzajemne życzenia.  Uczniowie z już ośmiu roczników często spotykali się ze sobą po raz pierwszy od rozdania maturalnych świadectw. Jako absolwentowi było mi bardzo miło (podejrzewam, że inni mieli podobne odczucia) z powodu tak licznej obecności grona nauczycielskiego. Swój cenny czas poświęcili na spotkanie z byłymi uczniami p. Elżbieta i Tadeusz Rutkowscy, p. Ewa Staniszewska, p. Elżbieta Cywińska, p. Iwona Jóźwiak, p. Agnieszka Maciągowska, p. Ewelina Kwaczyńska, p. Kamila Stępień, p. Dorota Krawczyk oraz o. Dominik Bochenek. Jeśli o kimś zapomniałem, to z serca przepraszam, pamięć studenta bywa zawodna, szczególnie przed sesją Życzeniom i rozmowom nie było końca. Unikalności temu spotkaniu dodaje także fakt, że to, co podczas kariery szkolnej stanowiło problem lub stwarzało spory, dziś wspominane jest z uśmiechem lub nawet z rozrzewnieniem. Tematyka rozmów była bardzo szeroka, od życia w akademickich miastach przez aktualną sytuację polityczną aż do EURO2016 i komórek somatycznych. Po części oficjalnej absolwenci podzielili się na mniejsze grupy i dalej, choć już mniej oficjalnie, celebrowali spotkanie w lokalnych restauracjach i punktach gastronomicznych.

Kultywowanie tradycji spotkania absolwentów jest znakomitym pomysłem. To doskonała okazja, by ponownie spotkać się ze swoimi edukacyjnymi autorytetami oraz przyjaciółmi ze szkolnych ławek. To często jedyna i niepowtarzalna szansa, by zobaczyć, jak zmienia się ta jedyna szkolna miłość lub jedno z wielu zauroczeń. To czas, gdy wracają wspomnienia – zacięte mecze w piłkę ręczną w sali gimnastycznej, kolejne jedynki z matematyki lub magiczny okres studniówkowego szału. Miałem okazję rozmawiać podczas tego dnia z wieloma osobami i co do jednego wszyscy byliśmy zgodni: za rok spotykamy się tutaj w co najmniej takim samym, a może i jeszcze większym składzie!

PP