Sylwester pijarski

Tradycją Szkół Pobożnych jest sylwester pijarski. Tegoroczną imprezę spędziliśmy w górach, w miejscowości ŁapszeNiżne. Pojawiły się tam osoby ze szkół gimnazjalnych i licealnych z całej Polski.

Łowicki „skład” liczył siedemnaście osób, na czele z Ojcem Piotrem Różańskim. Nasza przygoda zaczęła się 29 grudnia bardzo wcześnie rano –  o 4:33 na dworcu PKP. I choć  to wczesna pora, wszyscy byliśmy pełni optymizmu. Droga minęła szybko, jednak z małym opóźnieniem dotarliśmy, około godziny 13:00, na miejsce. Okazało się, że jesteśmy pierwszą grupą, która dojechała, więc bardzo szybko doszliśmy do wniosku, ze można przejść się po okolicy. Po dwóch godzinach wróciliśmy do szkoły, mieliśmy wtedy chwilę dla siebie.

O 18:30 łapszanie przygotowali dla nas wieczorny spacer oraz kolacje na świeżym powietrzu. Po godzinnej wyprawie znaleźliśmy się w wielkiej altanie, w której był już przygotowany dla nas posiłek. Po jedzeniu nadszedł czas, by wracać. Oczywiście nie zapomnieliśmy o wieczornej modlitwie. Następnie wróciliśmy do łapszańskiej szkoły. Jednak to nie był dla nas koniec atrakcji. Czekała na nas jeszcze prezentacja każdej z przybyłych miejscowości. Łapszanie zapowiadali z humorem każde miasto. Gdy przedstawiali naszą miejscowość dorzucili jeszcze „zacnego suchara”: ,, Co mówi dżem, gdy się go otworzy? –Dżem dobry!”. Tak skończył się pierwszy dzień

30 grudnia plan dnia był bardzo napięty. Już o 8:00 czekała na nas poranna modlitwa, a po niej pyszne śniadanie. Następnie razem z panią przewodnik ruszyliśmy na długi spacer. W drodze podziwialiśmy piękne, górskie krajobrazy. Potem udaliśmy się na mszę świętą. Po niej wstąpiliśmy do Ojców Pijarów na ciepłą herbatkę. Następnie pojechaliśmy autobusem do miejsca, gdzie znaleziono pierwszy bumerang. Późnym popołudniem wróciliśmy do szkoły. Tam czekała na nas obiadokolacja. Po krótkim odpoczynku poszliśmy ćwiczyć taniec przed sylwestrem. Wszyscy dobrze się przy tym bawiliśmy Koniec dnia sprzyjał refleksji – uczestniczyliśmy w czuwaniu i dokonywaliśmy podsumowania całego roku

Następnego dnia wszyscy wcześnie wstaliśmy, by rozpocząć dzień modlitwą. Po śniadaniu i Eucharystii łapszanie  mile nas zaskoczyli, gdyż przygotowali dla nas wspaniałą grę terenową pod hasłem: ,,z Rudym przez Łapsze”. Polegała ona na tym, iż wszyscy uczestnicy podzielili się na 10 grup i każda z nich miała rozwiązać kilka zagadek.  Odpowiedzi na nie musieliśmy szukać w terenie. Choć zabawa wszystkim się podobała, większość z nas pragnęła jak najszybciej wrócić do szkoły, ponieważ temperatura na zewnątrz „mroziła nam krew w żyłach”. Po przepysznym obiedzie gospodarze zaproponowali  kolejną zabawę, a mianowicie naukę tańca góralskiego. Wszyscy chętnie brali w niej udział. Po zakończeniu nauki zabraliśmy się za przygotowania do nadchodzącej wielkimi krokami zabawy sylwestrowej, która rozpoczęła się o godzinie 20.00.O wyznaczonej godzinie odświętnie ubrani zebraliśmy się na głównym holu, gdzie miała rozpocząć się impreza. Po kilkugodzinnym tańcu wyszliśmy na zewnątrz, aby podziwiać fajerwerki i składać sobie noworoczne życzenia. Kolejnympunktem była eucharystia, po której bawiliśmy się do samego rana. Okazaliśmy się najbardziej roztańczoną grupą, ponieważ wytrzymaliśmy na parkiecie aż do 7.30 następnego dnia. Nieprzespana noc sprawiła, iż wszyscy byliśmy bardzo zaspani na noworocznym śniadaniu, które okazało się nadzwyczaj pyszne. Po dopakowaniu ostatnich rzeczy, rozpoczęliśmy czułe pożegnania i udaliśmy się do autobusu, który nas zawiózł do samego Krakowa. Oczywiście łowiczanie nie poddali się i postanowili, ze nie wracają jeszcze do domu, tylko zostaną „chwilę” w tym pięknym mieście. Całą grupą, razem z ojcem, najpierw poszliśmy na nocleg. Około 15:00 wyszliśmy na obiad. Po posiłku postanowiliśmy zwiedzić Kraków, następnie wróciliśmy do naszych pokoi spać.

2 stycznia znowu odsypialiśmy szalony sylwester. Po długim śnie ojciec chciał dokładniej poznać miasto, jednak poszedł za głosem większości i udaliśmy się do Galerii Kazimierz. Po udanych zakupach, poszliśmy na obiad, a następnie do pokoi. W błyskawicznym tempie spakowaliśmy się i popędziliśmy na dworze PKP, żeby wsiąść do pociągu, który zawiózł nas prosto do Łowicza.

Sylwester pijarski na pewno będziemy wspominać jeszcze bardzo długo. Spotkaliśmy tam wiele niesamowitych osób, odkryliśmy nowe magiczne miejsca, a przede wszystkim wyszaleliśmy się i odpoczęliśmy od szarej rzeczywistości. Była to również okazja, by podsumować cały, zakończony już rok. Uważamy, ze warto było się tam wybrać i spędzić trochę czasu poza domem.

Natalia Stępniak i Maja Pruk