W niezwykłym świecie wyobraźni Tolkiena, czyli zmagania polonisty

Zdjęcie użytkownika Pijarskie Szkoły Królowej Pokoju w Łowiczu.Fantastyka. Świetnie. „Nie lubię” jej okazuje się nagle zgrabnym, ale nieoddającym pełnej ekspresji eufemizmem. Ale skoro moi uczniowie cierpliwie czytają wszystkie lektury, to ja też mogę się „poświęcić”, żeby sięgnąć po książkę z obcego i wrogiego gatunku.

Niech będzie Tolkien, niech będzie… „Hobbit”. W końcu oglądałam adaptację i pierwsza część nawet mi się podobała. To czytamy. I okazuje się, że powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” jest prawdziwe.

Hobbit, czyli niewielki, włochaty stwór bezszelestnie poruszający się, nieco tchórzliwy, ale o dobrym sercu, niezwykle mnie zainteresował i porwał, wraz z grupą krasnoludów, w podróż, której celem była przyjaźń. I trudno ich nie polubić.

Efektem mojej znajomości z sympatycznymi stworami był projekt, który przygotowali i, ku wielkiej radości, świetnie zrealizowali uczniowie 2 klas gimnazjum. To co zobaczyłam 6 grudnia przerosło moje wszelkie oczekiwania.

Już w progu zaproszonych gości, głównie siódmoklasistów, bo do nich skierowany był projekt, witali hobbici występujący w roli przewodników. Najpierw przenosiliśmy się do świata tych pozytywnych postaci, a więc rozśpiewanych brodaczy, czyli krasnoludów, którzy sami ułożyli melodię do piosenek pojawiających się w książce, do zagrody Beorna (tam pracowite pszczółki częstowały przysmakami gości), do tajemniczych zjawisk świata przyrody opanowanych jednak do perfekcji przez Gandalfa i jego grupę, do sympatycznych elfów sprawdzających wiedzę o świecie przyrody oraz może dość przerażających, ale tylko na kartach książki, trolli, które zbudowały jaskinię, ukryły w niej skarby, a potem jeszcze męczyły gości pytaniami dotyczącymi języka polskiego. I te właśnie trolle były wstępem do mrocznego świata Tolkiena rozciągającego się w klasie 305. Zwiedzających atakowały pająki testujące zwinność swoich „ofiar”, zaraz obok ział ogniem pytań Smaug – sprawdzał on pamięć odbywających podróż – a tuż obok, w pieczarze Golluma, odbywał się prawdziwy pojedynek, który wymagał precyzji, kreatywności i sprytu. Na szczęście nad wszystkim czuwały orły gotowe nieść gościom pomoc. Rozdawały one także przygotowane przez siebie „Orle wieści” – nowoczesne czasopismo.

Działo się naprawdę dużo. Sama poddałam się wyobraźni moich uczniów i nie tylko uległam słodkościom Beorna, ale też rozwiązałam zagadki Golluma (dotyczące piłki nożnej) i sprawdziłam swoją wiedzę z języka polskiego – dla ścisłości: znałam odpowiedzi na wszystkie pytania. Myślę, że ta zabawa z lekturą sprawiła przyjemność moim uczniów i zaproszonym siódmoklasistom. Tylko od nas zależy, jak wykreujemy świat zamknięty na kartach książek, przecież to my go ożywiamy wyobraźnią.

Fantastyka. Świetnie. Bardzo ją lubię. Dziękuję.

K. Małecka – Wojtasiak