Spotkanie z promieniotwórczością

   6 lutego 2019 roku klasy pierwsze Pijarskiego Liceum wraz z wychowawcami i nauczycielką chemii wyjechały na wycieczkę do Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Sami nie wiedzieliśmy, czego mamy się spodziewać, niektórzy nawet zastanawiali się, czy nie wrócą  do domów napromieniowani. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, nigdzie nie było widać wielkiego dymiącego komina, którego wszyscy oczekiwali.

Na początku wysłuchaliśmy wykładów o promieniowaniu, falach i budowie atomu. Prowadząca wykład pani pokazała także, w jakim stopniu sami jesteśmy napromieniowani oraz, dla porównania, jak silnie napromieniowany jest np. piasek z lotniska.  Poznaliśmy również budowę, zasady działania i elementy paliwowe reaktora.

Po zakończeniu wykładu nadszedł czas na najbardziej wyczekiwany element wyjazdu – wejście do budynku reaktora „Maria”. Dostaliśmy specjalne fartuchy i osłonki na obuwie, dziewczyny o długich włosach zostały poproszone o ich spięcie. Nie służyło to ochronie włosów przed napromieniowaniem –  miało to za zadanie zachowanie sterylności wody chroniącej reaktor.

Najpierw przeszliśmy przez wielkie drzwi przypominające wejście do skarbca w banku. Potem przeszliśmy przez specjalną bramkę, która miała wykryć ewentualne skażenie promieniotwórcze. Weszliśmy do wielkiej sali, w której podłoga zbudowana była z grubych metalowych płyt, a pod nią znajdował się głęboki na 7 metrów basen wypełniony sterylną destylowaną wodą.

Na środku w podłodze była szyba, przez którą mogliśmy zobaczyć rdzeń reaktora. Przez bardzo grubą, prawie metrową szybę widać było błękitne światło powstające w wyniku promieniowania Czerenkowa w reaktorze. Zaskoczyła nas obecność kół ratunkowych w tej sali. Okazuje się, że prawo wymaga, aby dla zbiornika wodnego o takiej powierzchni i pojemności były  przygotowane zabezpieczenia na wypadek, gdyby ktoś do tej wody miał wpaść. A co by się stało, gdyby rzeczywiście ktoś tam wpadł? Nikomu by raczej nie przyszło do głowy nurkować, bo wtedy faktycznie zostałby napromieniowany.

Dowiedzieliśmy się również – i to nas zaskoczyło – że co jakiś czas reaktor jest wyłączany. Oprowadzający nas po reaktorze pan powiedział nam także,  co się dzieje ze zużytymi elementami paliwowymi – okazuje się, że nie można ich tak po prostu wyjąć z wody, ponieważ mogłyby natychmiast rozgrzać się i stopić. Dlatego, chociaż zużyte, są one przez kilka lat trzymane w wodzie, aby dostatecznie się schłodziły.

Kiedy wychodziliśmy z wnętrza reaktora, zostaliśmy ponownie zbadani, by sprawdzić, czy nie zostaliśmy napromieniowani.

Była to zaskakująca wycieczka. Może nie wszyscy byli zainteresowani w jednakowym stopniu, ale oprócz całkowitych sceptyków byli również tacy, dla których może to się stać początkiem nowej przygody, a w przyszłości miejscem nowej pracy.

Martyna Lesiak