Ciągle wśród nas istnieją anioły, choć rzadko obrastają w pióra. Dowód? Nie trzeba wcale daleko szukać – trzy takie „anioły nieloty”, bo bardzo skromne, postanowiły zabrać nas pewnego styczniowego wieczoru do stajenki.
Mowa oczywiście o p. Urszuli Mrówce, p. Agacie Pietrasik – Leśniak i p. Katarzynie Sumińskiej, które po raz kolejny, choć zupełnie inny – z perspektywy aniołów – opowiedziały o cudzie narodzin Boga. I już od progu wszystko było sielskie – anielskie. Gotowych udać się w podróż witały przeróżne podobizny aniołów wykonane przez p. Annę Rzepecką i p. Ewelinę Kwaczyńską.
Chwilę później popłynęły śpiewy anielskich chórów, nad którymi czuwał rozśpiewany, serdecznie uśmiechający się, anioł – artysta, czyli p. Natalia Kędziora. Jeszcze moment tego balsamu dla duszy i już stawialiśmy pierwsze kroki na scenie razem z… oczywiście aniołem Gabrielem (w tej roli Jakub Urbaniak), który musiał poradzić sobie z niesfornym pacjentem wielokrotnie przerywającym kurację (Paweł Tomala). Ile razy udajemy „mądrzejszych”, wiemy, co dla nas jest lepsze, podążamy własną ścieżką, potem upadamy i zrezygnowani szukamy jakiegoś ratunku. A gdzie ten ratunek znaleźć?
W cudzie Bożego Narodzenia – przekonują reżyserki. I tak wszyscy siedzący na widowni razem z potrzebującymi natychmiastowej kroplówki z podwójną nadzieją, z tymi, którzy za mało widzą, zbyt często mają alergię na innych, jak i tymi, którym coś się nie udało i „połamało” ich życie, udali się na poszukiwanie Boga. A że droga niełatwa chyba najlepiej wiedzą owieczki (w tej roli uroczo beczące uczennice klas drugich gimnazjum). Bardzo łatwo napotkać złego niedźwiedzia (Borys – miś był po prostu fenomenalny) służącego jeszcze bardziej złej niedźwiedzicy (Ewa Lesiak). Na szczęście czuwał nad nami owczarek (Izabella Opalska), aniołowie oraz niezwykle zwinna gwiazda (Marcelina Bryk), która odnalazła nawet niewierzących, lecz poszukujących prawdy, Trzech Króli (Marcin Gołębiewski, Jakub Kukieła, Tadeusz Dąbrowski). Jedno jest pewne, jeżeli ktoś pragnie dotrzeć do Boga, zawsze znajdzie do Niego drogę, być może poprzez spotkanie anioła, który podpowie którędy iść.
Trzy filigranowe anioły pewnego styczniowego wieczoru postanowiły zabrać nas do stajenki. A ile piór z przy tym zgubiły, ile razy pochylały się nad aniołem – aktorem, ile razy szukały słów w anielskim słowniku, by wyrazić najpiękniejszą z prawd o Bogu, ile razy ich cierpliwość okazywała się anielska, to chyba tylko sam Bóg wie. I te miłe istoty kierują swe anielskie, pełne dobroci słowa do każdego, kto wspierał ich misję gestem, serdecznym uśmiechem lub wyciągał pomocną dłoń, bo przecież nawet anioł potrzebuje pomocy, nawet anioł potrzebuje, by dostrzec w nim człowieka.