Ostatnia odpięta szpilka, ostatnie odstawione krzesło, ostatni kostium odwieszony do garderoby. Kurtyna opadła. Przedstawienie skończone. Dziś wieczorem scena w naszej szkole wygląda smutno i aż krzyczy ciszą. Ale przez ostatnie 3 dni tętniła energią, zapałem i radością młodych z całej Polski. Tych, którzy darzą teatr miłością tak wielką i prawdziwą, że zdecydowali się przemierzyć czasem połowę Polski, zgodzili się na nocleg na twardej podłodze, stanie w kolejce do łazienki, gwar, hałas. Wszystko to po to, aby móc przez te 3 dni zakosztować prawdziwej uczty duchowej, zobaczyć „teatr ogromny”, o którym tak marzył Wyspiański.
Ja go w ten weekend zobaczyłam. Co mnie w nim zachwyciło? Na pewno profesjonalizm i przygotowanie aktorskie. W wielu przypadkach słowo „zabawa w teatr” byłoby obraźliwe dla tych, którzy prezentowali się na scenie. Dopracowana w szczegółach dekoracja, kostiumy, ruch sceniczny. To przykuwało uwagę i nie pozwalało poddać się zmęczeniu nawet w 8 godzinie przeglądu. Ale było coś jeszcze ważniejszego w samym przeglądzie. To coś, co mnie tak urzekło, to świadomość, że ci „pijarscy szaleńcy” nie przyjechali tu dla rywalizacji, dla wygranej, nagrody i pierwszego miejsca, bo takich nagród nie było. Wygrani byli wszyscy. Powrót do takiej idei jest piękny. Kiedy odrzuci sie rywalizację, zostaje tylko czysta przyjemność cieszenia się sztuką i to przez duże „S”.
Dziś w szkole i na scenie już cisza. Ale w moim sercu rozbrzmiewa jeszcze jeden dźwięk. Piękne i proste słowo, które domaga się głośnego wypowiedzenia. „Dziękuję”. Przede wszystkim tym, którzy przyjechali do nas: z Cieplic, Bolszewa, Rzeszowa, Katowic, Poznania, Krakowa, Bolesławca, Warszawy i tym, którzy mieli bliżej – łowiczanom. Uczestnikom i ich opiekunom. Drugie dziękuję płynie w kierunku tego, który podjął się w tym roku organizacji całości, czyli ojca Dominika, wpieranego przez jego pracowite mróweczki, naszych łowickich „animatołków”. Kolejne dziękuję płynie w kierunku tej, która cały czas z tyłu i w tle, była cicho działającym aniołem, wspierającym na każdym kroku ojca Dominika, czyli do p. Beaty Jeziorowskiej. I ostatnie dziękuję kieruję do tych wszystkich, którzy byli inicjatorami i umożliwili, aby taki przegląd w murach Szkoły Pijarskiej w Łowiczu się odbywał.
Rekwizyty odłożone, kostiumy zapakowane w pokrowce. Czekają na kolejny dzwonek, który zabrzmi wzywając wszystkich ponownie na scenę.Do zobaczenia w bliższej lub dalszej przyszłości.
Magdalena Latoszewska