Kiedy człowiek bardzo na coś czeka, czas zdaje się płynąć jakby zdecydowanie wolniej. Takiego samego odczucia doświadczyła osiemnastoosobowa grupa uczniówz Pijarskiego LO. Już od marca wielu z nich październik kojarzył się niewątpliwie z wyjazdem do Włoch; Watykan, Rzym i Monte Cassino – te miejsca znalazły się na trasie naszej wycieczki. Kiedy 20. października w końcu postawiliśmy pierwsze kroki na włoskiej ziemi, zachwyciliśmy się pięknem tego regionu. Nie mogliśmy uwierzyć, że po tylu miesiącach wyczekiwania nareszcie jesteśmy w Rzymie!
Już od pierwszego dnia zaczęło się intensywne zwiedzanie; miejsc przez nas odwiedzonych było mnóstwo: począwszy od Placu św. Piotra, Schodów Hiszpańskich przez Koloseum, Kapitol, skończywszy na Galerii Borghese oraz Muzeach Watykańskich – lecz to temat na osobny artykuł. Zwiedziliśmy także miejsca związane ze św.Józefem Kalasancjuszem. W domu generalnym o. Mateusz Pindelski odprawił dla nas Mszę Świętą. Ciekawym doświadczeniem było także obejrzenie kościoła św. Doroty na Zatybrzu, przy którym powstała pierwsza szkoła pijarska w roku 1597. Jedno należy wyszczególnić – w Rzymie wszystko jest symbolem. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, lecz aby móc odczytać to, co artysta chce nam przekazać, trzeba posiadać już określoną wiedzę, o czym przekonywał nas nie raz nasz przewodnik, czyli p. Przemysław Jabłoński.
Ogrom symboli wraz z upływem czasu zaczynał się łączyć w spójną całość, którą osiągnęliśmy pod koniec wyjazdu. Każdy z nas wyniósł chyba odpowiednią naukę z tzw. Biblii Pauperum. Czy w dzisiejszych czasach możliwy jest jeszcze powrót do sztuki z prawdziwym przesłaniem pójścia na łatwiznę? Patrząc na to co nas otacza – raczej nie…
Ale nie tylko budowle czy dzieła sztuki ukazały nam trudną sztukę życia. Otrzymaliśmy także ważną lekcję od Włochów – ich ogromną religijność dało się zauważyć w życiu codziennym – nawet w najmniejszej pizzerii. Jej właściciel w swoim lokalu miał wywieszone portrety 3 ostatnich papieży. I co jeszcze bardziej interesujące – przy małym stoliku, modlitwy przed i po posiłku. Czy w Polsce stać na to rodzimych właścicieli? Ponadto chodząc po ulicach Rzymu nie dało się nie zauważyć licznych plakatów z wizerunkiem bł. Jana Pawła II, można było nawet odnieść wrażenie, iż jest to bardziej Ich papież, niż nasz – polski.
Wykorzystując dobrą pogodę, w poniedziałek, wyrzekliśmy się spania do późna, czyli w naszych wyjazdowych warunkach – godziny 7.00. i wyruszyliśmy koleją pod Monte Cassino. Sam wjazd na strome wzgórze przyprawiał niektórych uczestników o zawroty głowy, aż strach pomyśleć, jakie katorgi musieli przejść żołnierze w krwawej bitwie z roku 1944. Pamiętaliśmy także o polskich żołnierzach, którzy jak mówi znana pieśń wojskowa:
„…Runęli przez ogień, straceńcy,
Niejeden z nich dostał i padł,
Jak ci z Somosierry szaleńcy,
Jak ci spod Racławic sprzed lat.
Runęli impetem szalonym,
I doszli . I udał się szturm.
I sztandar swój biało czerwony
Zatknęli na gruzach wśród chmur…”.
Odmówiliśmy w Ich intencji dziesiątkę różańca, a jako symbol naszej nieustanej pamięci o poległych, zapaliliśmy symboliczne biało-czerwone znicze, powiesiliśmy także na krzyżach nagrobnych szarfy w kolorach polskiej flagi. Wszystko to dla Nich – ludzi, którzy na obczyźnie walczyli o lepszą Polskę. Cmentarz na Monte Cassino, mimo, że w miejscu tak daleko odległym od Ojczyzny, jest tak bardzo nasz – Polaków i nikt nam tego zabrać nie może. Wszak: „Ta ziemia do Polski należy, choć Polska daleko jest stąd, bo wolność krzyżami się mierzy, historia ten jeden ma błąd.”
Ogrom dzieł sztuki które mogliśmy zobaczyć jest nie do opisania. To co do tej pory widzieliśmy tylko na ilustracjach w podręcznikach, było „na wyciągnięcie ręki”. Dzieła światowego formatu. Wiele ludzi przyjeżdża do Rzymu tylko dla nich; inni przy okazji, za wszelką cenę chcą choć na chwilę wstąpić i rozkoszować się nimi, jak np. Binjamin Netanjahu – premier Izraela, który przerwał nam swoją wizytą możliwość bezproblemowego zwiedzania Galerii Borghese. Jeżeli ludzie tak znaczący przyjeżdżają do takich galerii, świadczy to o ich ogromnym znaczeniu artystycznym. A takich galerii i dzieł sztuki było na naszej trasie jeszcze więcej: „Ekstaza św. Teresy”, „Szkoła Ateńska” i wiele, wiele innych…
Tymczasem, nadeszła środa, odebrawszy zaproszenia na audiencję, wyczekiwaliśmy przyjazdu papieża Franciszka. Czas oczekiwania wypełniało nam wypisywanie ostatnich pocztówek do rodzin czy znajomych. Nasłuchiwaliśmy także oficjalnego przywitania naszej grupy. Tuż obok języków takich jak: francuski, angielski, włoski, hiszpański czy włoski, przywitania wyczytanie były także w naszym języku. Był to ogromny wyraz szacunku do Polaków, którego oświadczaliśmy od Włochów na każdym kroku. I tu nastąpiło pierwsze zaskoczenie, już 40 minut przed planową godziną rozpoczęcia audiencji Ojciec Święty pojawił się wśród tłumu. Przez długi czas błogosławił tam zgromadzonym. Była to Jego najdłuższa audiencja, bo trwała aż 4h. Główną nauką wyniesioną z tej audiencji był fakt, iż Kościół należy budować na wzajemnej miłości. Miłości, której obrazem jest Maryja. Ponadto Ojciec Święty zachęcił wiernych do refleksji nad tym, jaką miłość niosą innym. „Czy jest to miłość Jezusa, która dzieli się z innymi, przebacza, niesie pomoc, czy też jest to miłość rozwodniona jak wino, która kieruje się sympatiami, stara się o wzajemność, miłość interesowna?”. Słowa te zapadły wielu z nas w pamięci, co zauważyć można było podczas trudów całodziennego zwiedzania. Jedni nosili innym torby czy plecaki, wspierali się słowem czy napojem, ale także wieczorami nikt nie zamykał się w swoim pokoju.
Mimo ogromnego zmęczenia, jedni relaksowali się podczas pojedynków w tysiąca, inni spotykali się w sali na dole i grali w szachy, dużym powodzeniem charakteryzowały się także wieczorne modlitwy brewiarzowe, do których zachęcał kleryk Dominik.
Lecz wszystko ma swój kres i w czwartek udaliśmy się w drogę powrotną. W jej trakcie podziękowaliśmy naszym opiekunom-organizatorom i przewodnikom zarazem. Pamiętaliśmy także o tym, aby na końcu podziękować Bogu, za miło i dobrze spędzony czas, który na pewno wzbogacił nas zarówno intelektualnie, jak i duchowo.
Magdalena Mitek, Mateusz Gawroński II PE